Trafił do nas zimą. Wydawało się, że nie przeżyje mrozów, bo był osłabiony i bardzo smutny, nic nie sprawiało mu radości. Nawet nie chciał wchodzić do budy, tak jakby mówił „wszystko mi jedno, co się ze mną stanie, i tak już nic dobrego mnie nie spotka”. Leżał bez ruchu, patrzył zamyślony przed siebie i wyglądał jak sto nieszczęść, a my baliśmy się że zamarznie, pocieszaliśmy i podrzucaliśmy mu słomę. Skąd trafił do schroniska i jaki los go przygnał, nikt nam nie powie, czy ktoś go kiedyś kochał i otaczał opieką przez minione lata życia, czy wyrzucił jak niechciany i zużyty ze starości przedmiot. Pies nam tego nie powiedział, ale w jego oczach i zrezygnowanych ruchach widać było wielki smutek. Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że ten nieszczęśliwy pies doczeka w schronisku cieplejszych dni, raczej wydawało się, że w swej apatii i rezygnacji do świata odejdzie, nie doczekawszy wiosny. A jednak wytrwał w schronisku trudne zimowe dni. Marcowe słońce rozświetla jego kojec i budę.
Ktoś z zewnątrz może mógłby się spodziewać, że pies razem z wiosną odzyska siły i entuzjazm. Ale Lando nadal leży nieruchomo w swym kojcu, załamany, zasmucony, i ze smutku nie chce wchodzić do budy, czasami udaje nam się go tylko wyciągnąć na krótki spacer. Gdy tak leżał, nadal wyglądał jak kupka nieszczęścia, jak pies, o którym ktoś zapomniał i nie upomina się o niego w schronisku, by zabrać go do domu. Gdy tak patrzyliśmy, wiedzieliśmy, że niewiele rzeczy jest w stanie poprawić los Lando i sprawić, by życie było dla niego jeszcze choć trochę weselsze.
Takich psów jak Lando jest wiele i gdybyśmy mogli powiedzieć komuś, w jaki sposób uszczęśliwić starego psa, błagalibyśmy, żeby mógł nie odchodzić samotny i niezauważony w schronisku. Powiedzielibyśmy, że to pies, któremu bardzo niewiele od życia potrzeba, wystarczyłaby mu tylko buda i mały kawałek ogródka przy domu, żeby znów mógł poczuć się chciany i kochany. Żeby ostatni czas swego życia spędził wygrzewając się w słońcu przy swym człowieku, a nie za kratami schroniska. Powiedzielibyśmy że pewnie nie będzie wylewnie witał swego pana na powitanie, bo nie ma już tyle sił, ale każdą podarowaną mu chwilę dobroci w swym domu zapamięta zapewne najmocniej w swym życiu, bo będzie to jedna z chwil ostatniego czasu jego życia, której nie spędziłby w schronisku. Tak byśmy powiedzieli. Dobry człowieku, który czytasz opowieść o Lando, zastanów się głęboko, czy możesz uratować innego starego psa, pomyśl, jak niewiele mu trzeba, i jak bardzo możesz mu pomóc swoją jedną decyzją…